25 września 2018 r. o 19-tej. Żółty Młynek (Rybnik ul. Św. Jana 2). Anna Sowińska - „Jak z Czarnogóry wybrać się do USA”. Wstęp wolny!
Od dłuższego czasu patrzę i obserwuje, jak moje życie płynie i się dzieje. Nieoczekiwanie jeżdżąc stopem po Czarnogórze, próbując przedostać się do pasma górskiego, gdzie chciałam samotnie z namiotem spędzić 2 noce autostopem, dostaję się do miasteczka, w którym wcale być tej nocy nie chciałam.. ale panowie zobaczywszy mnie - samą, kobietę, z plecakiem, chcącą rozbić namiot na szlaku postanawiają zwieźć mnie na dół do miasteczka w poczuciu, że być może uratowali mi życie. I znowu nagle pojawiam się miejscu, w którym chciałam być tylko „po drodze”, chwilę po zalogowaniu się w hostelu poznaje Azjatę, który okazuje się Australijczykiem, ale może i Amerykaninem, bo mieszkającym w Nowym Yorku. I tak kolejny raz nie planując lecieć do USA przez najbliższe 10 lat pół roku później wsiadam w samolot lecący za ocean. Czy był plan? Chyba nie do końca, po Stanach nie poruszałam się romantycznie pociągiem, ekstremalnie rowerem, czy tak jak większość samochodem - ja latałam od Stanu, do Stanu, spałam tu w jednym, tu w drugim domu, poznawałam ludzi, ale ta podróż też nie była o ludziach i ich historiach. Nie była też o niesamowitych krajobrazach i parkach, jakich w Stanach jest wiele, w zasadzie ciężko powiedzieć o czym ta podróż była, ale jak każda moja podróż - a od 2 lat jeżdżę sama była po prostu o mnie, o tym kim jestem, kiedy mam czystą kartę i mogę być kim chcę, kim jestem kiedy ktoś tydzień przed moim wyjazdem odwołuje tygodniową wycieczkę po Californii i kim jestem, kiedy na lotnisku we Włoszech okazuje się, że mój lot do Nowego Jorku jest z Norwegii, a samolot odlatuje za 3 godziny... .
Anna Sowińska - jeszcze nie dawno powiedziałaby o sobie, że pracuje w biurze w dziale zarządzania, i od czasu do czasu wyjeżdża na wakacje, trochę częściej niż jej znajomi i zawsze poza sezonem. Ale odkąd wpuściła więcej przestrzeni i swobody do życia i sama otworzyła się na nowe, dzieje się dookoła niej mnóstwo niesamowitych rzeczy. Stara się niczego nie oceniać i z niczym specjalnie się nie wiązać. Pozwala sobie na flow, spontaniczność, kreację i błędy. Już prawie nie pracuje w biurze, jestem nauczycielem jogi, powoli zaczyna uczyć jogi również najmłodszych – podchodzi to tego bardzo poważnie, ale też z uśmiechem na twarzy. Sama współorganizuje wydarzenie wakacyjne w Katowicach o śląskiej nazwie Dychnij na lufcie, które zrodziło się w jej głowie pewnego dnia, a po miesiącu na pierwszy event przyszło prawie 150 osób. To czym ostatnio zajmuje się z pasją, to kreacja własnego życia w pozytywnym nurcie. Czy jestem podróżnikiem? Nie wiem, lubię być na wakacjach, lubię mieć czystą kartę, pozwalać sobie na błędy, zgubienie się i spóźnienie na samolot - dlatego też podróżuje sama - jeżeli chcecie dowiedzieć się jak tanio i dobrze zorganizować się na wyjazd - to nie zadawajcie mi takich pytań. Ja mogę opowiedzieć, jak z akceptacją podchodzić do tego co się nagle wydarza, wymyślać plany B, C i D, nawet jeżeli czasami trzeba za to słono zapłacić... .